poniedziałek, 10 grudnia 2012

Co w winorośli piszczy czyli marzenia z Mołdawii

Aleksiej, 67 lat
Marzę o tym żeby po śmierci było równie wesoło jak tutaj. Z żoną się rozwiodłem ale jesteśmy w przyjacielskich stosunkach. Odwiedzamy się, zresztą mieszkamy po sąsiedzku, więc niedaleko mam żeby sprawdzić czy mi tam rogów po rozwodzie nie przyprawia. Czemu się z nią rozwiodłem, skoro tak się lubimy? Ano różnie się życie układa... Nie mogła mieć dzieci. Myślałem, że jak się rozwiodę to znajdę nową i będzie mi ktoś pomagał na stare lata. Ale się tak nie stało i teraz ani dzieci ani żony. Dobrze, że chociaż ta była żona jest takim dobrym przyjacielem... 
Bo tutaj starość, to żadna starość. Muszę pracować, a przecież już się całe życie naharowałem, więc się pytam, gdzie sprawiedliwość? Wyobrażam sobie, że niebo wygląda tak jak tu - że wpada Dalma zrobić mi obiad, pijemy kawę, pogadamy... Tylko wszystko jest tam podane na tacy, za darmo. Tu jak jesteś biedny to ci nawet dzień dobry nikt za darmo nie powie. A niebo rządzi się innymi prawami. Zresztą o jakim niebie ja mówię, jak ja miałem takie życie, że zasługuję w najlepszym razie na piekło.Ta moja Dalma powinna trafić do nieba, bo to anioł nie kobieta. Ale jak już mowa o marzeniach to chciałbym, żeby trafiła tam gdzie pójdę ze mną, bo mi tam samemu będzie bez niej nudno. 

Anna, 25 lat
Ja chciałabym się nauczyć pojmować mężczyzn. Zrozumieć jak z nimi postępować i co im siedzi w głowie. Ja mam chłopaka i często mi się wydaje, że go rozumiem ale muszę się jeszcze dużo nauczyć. Zajmuje się tańcem i improwizacją. Chciałabym wyrażać to co siedzi mi w duszy, by ludzie, którzy to widzą mieli nie tylko estetyczną przyjemność ale i jednocześnie rozumieli co czuję. A co czuję? Jestem czystą kartką, która musi się jeszcze wszystkiego nauczyć, dużo zobaczyć i poznać.









Vieńczysław, 51 lat
Jestem witarianinem, joginem, artystą malarzem, mistrzem karate ale przede wszystkim nauczycielem zdrowego stylu życia. Tylko uczniów brak. Czasem kogoś zainteresuje moja nauka ale na kolejne lekcje już nie przychodzi. To dlatego, że ludzie są zbyt zamknięci na prawdę. Nie da się tak w kilku słowach streścić mojej filozofii ale na pewno można wyodrębnić pewne podstawowe prawidła. Zatem po pierwsze: duch i ciało to sprawy, które się silnie przenikają, są nierozłączne, a po drugie: światem żądzą Większe Instancje, które dążą do tego by człowiek sam się truł (jedząc cukier, pijąc alkohol, paląc papierosy itd.).Wszyscy wielcy prorocy nawoływali do otworzenia oczu i zobaczenia prawdy a wszelkie religie dążą do zamknięcia nam oczu i życia w kłamstwie. 
Chciałbym aby więcej osób otworzyło oczy ale jak mówić ludziom, kiedy nie chcą słuchać, kiedy to dla nich zbyt trudne? Moja matka bardzo dużo pracowała, zostawiała mnie samego w domu a potem żeby mi jakoś wynagrodzić kupowała słodycze. I szkodziła mi, choć przecież chciała dobrze. Dlaczego te Większe Instancje tak robią? Bo mają wówczas nad ludźmi władzę i doją kasę. 
Ponadto można jeszcze dodać, że ludzie dzielą się na pięć typów: pierwszy to "Pasożyt", który kieruje się tylko instynktem i chęcią przetrwania. Troszkę wyżej od niego jest "Przystosowany". To jest najliczniejszy typ (ty też się do niego zaliczasz). Kieruje się opinią społeczną i konwenansami. Trzecia grupa to "Mordercy Umysłów", którzy manipulują resztą. Wymyka się im tylko czwarta grupa "Oświeceni". Oni są najwyżej tej społecznej drabiny, mimo, że są czwartym typem a wszystkich jest jak już wspominałem pięć. Ostatni są bowiem jeszcze niżsi od "Pasożyta" i są absolutnymi sługusami "Morderców umysłów". 
Marzę o tym by stać się "Oświeconym", no ale cóż mogę tylko do tego dążyć a to oznacza ciężkie i samotnicze życie. Jakie są plusy? Przede wszystkim świadomość, zdrowie, widzenie aury... Jaką ty masz? No, normalną. Nic niezwykłego. 

Larisa, 67 lat
Zostałam nauczycielką ponieważ nauczyciel wydawał mi się kimś absolutnie niezwykłym i chciałam być do niego podobna. Teoria Rudolfa Steinera pasuje mi bo traktuje uczniów z radością i szacunkiem. Ona najlepiej dociera do tych moich dzieci. 
Zaczynałam pracę od zwykłej szkoły. Tam było bardzo lekko. Ale na tej samej ulicy była jeszcze jedna placówka. Specjalna. Zaproponowano mi tam zastępstwo. To było dla mnie coś zupełnie nowego, wielkie wyzwanie. Musiałam dużo doczytać bo nie skończyłam defektologii. Dyrektor okazał się bardzo dobry. Kiedy taki człowiek jest nad tobą, to ty chcesz się ciągle doskonalić, chcesz, żeby dzieci cię słuchały. Chcesz zajrzeć w ich duszę... Ja od złego człowieka nic bym nie umiała przyjąć, a jak ktoś jest dobry... Ja jestem taka otwarta dusza, serce na wierzchu, wszystko chłonę. No i zostałam tu. Miało być zastępstwo a już dwanaście lat tu jestem. Mam teraz X klasę i ja z nimi jak z przyjaciółmi-rozmawiam o wszystkim; o seksie, o przyjaźni. U mnie nie ma tematów tabu. Pytają się jak lepiej postąpić aby być lepszym człowiekiem. 
U nas w szkole tylko najciężej upośledzone dzieci nie idą do X klasy, choć nikt im nie zabrania. Moim zdaniem bez względy na niepełnosprawność lepiej być wśród ludzi. Bo ktoś porozmawia, ktoś dotknie... My nie znamy jego duszy a ono słyszy, czuje i widzi 
Sama nie mam dzieci. Kiedyś jako młoda dziewczyna jechałam bryczką i mi wszystko przemarzło, nogi, wszystko... Wyszłam za mąż, czekaliśmy, rok, dwa... A dzieci się ciągle nie pojawiały. No i się okazało, że to z powodu tamtego przemarznięcia. Ale pracuję tutaj i to jest trochę tak jakbyśmy mieli własne pociechy. Mąż też je bardzo lubi, zawsze im da stare gazety aby sprzedali na makulaturę i sobie kupili lody. 
Trochę się boję o przyszłość, bo nie mam własnych dzieci a emerytura taka mała... Ale najważniejsze są te ich uśmiechy. Moją satysfakcją jest to co osiągnęłam z moją klasą. Że są uczciwi, radośni, że chcą się uczyć. U nas nigdy nic nie ginęło. Aż kiedyś patrzę do portfela- brakuje mi 20 lei. Nie zdążyłam nic powiedzieć na forum a tu odchodzi do mnie Marcel i mówi: "znalazłem 20 lei". Ten Marcel jest z bardzo biednej rodziny. Patrzy na mnie kątem oka i mówi: "Tak by mi się te pieniądze przydały... ale pani Larisa taka dla nas dobra". Mówię: "Weź sobie teraz te pieniądze a jak będziesz miał własne to mi oddasz". A potem kiedy miał urodziny powiedziałam, że mi nie musi oddawać. Innym razem kiedyś na swoim biurku znalazłam 5 lei. Pytam się "Czyje to?" a dzieciaki w śmiech "My chcieliśmy pani dać!". 
Marzę o tym, żeby na emeryturze to spisać wszystkie moje wspomnienia. Tyle historii... Ciągle mnie zadziwiają te dzieciaki.

Angela, 47 lat
(po prawej)

Powiem szczerze, choć nikt ci tak tutaj nie powie- ja się nie czuję Mołdawianką, ja się czuje Włoszką. Uwielbiam spaghetti, słońce i Sofię Loren- to moja ulubiona aktorka. Lubię też pizze i tiramisu. Jakbym mogła to bym zamieszkała w słonecznej Italii. Ale to nie marzenie. Tak nie powiem. Marzenia, to ja miałam jak byłam w twoim wieku; mieć męża milionera, mieszkać w słonecznej Italii, nic nie robić i codziennie pić cappuccino. Ale potem kończysz 19 lat, wychodzisz za mąż i co? I się okazuje, że też możesz być szczęśliwa. Z mężem Mołdawinem, bez milionów, z mamałygą zamiast pizzy i tiramisu. Musiałabym być bardzo głupia żeby się nie cieszyć: mam dwóch zdrowych synów, męża który mnie kocha. Wszyscy mnie tutaj na bazarze lubią, nazywają mnie " różowa Angela" a róż to kolor radości... No dobra, mam jeszcze takie małe, jedno marzenie- kiedyś pojechać jednak do Włoch Ale mam nadzieję, że nie spotkam tam żadnego milionera, hahahaha. Niech Filip lepiej jedzie ze mną, żeby mnie pilnować. 

Żenia, 31 lat i Nastia, 26 lat
Żenia- ja się czuję dzieckiem ZSRR ale tak po nacjonalności to jestem Bułgarem choć mieszkam w Mołdawii. Pracuję przy komputerach. 
Nastia- To nie jest ważne kto kim jest: Hindusem, Cyganem czy Turkiem. Bo jak się ten Turek urodzi w Ameryce to będzie Amerykaninem. Najważniejsze jest miejsce, w którym się urodził. Pracuję w sklepie z biżuterią ale chciałabym szyć stroje karnawałowe. 
Marzymy o tym aby urządzić sobie wesele w stylu kasyna z Las Vegas. Potem dorobić się domu (i tam mieć dużo, dużo kwiatów), przynajmniej dwoje dzieci i konia (to bardziej marzenie Nastii). Ale przede wszystkim abyśmy byli przyjaciółmi dla własnych dzieci. 





Sasza, 30 lat
Marzę o tym aby niczego nie chcieć. Marzenia czynią z nas niewolników. Ja się czuje kosmosem... No dobra... Mam takie jedno, marzenie nie marzenie. Na pewno pragnienie, by objechać całą Afrykę autostopem. Po co? Żeby zdobyć doświadczenie. Bo tam jest mniej cywilizacji. Tam najbardziej zachowało się to co autentyczne; prawdziwa sztuka, przyroda, emocje. Czy mam tutaj takie rzeczy? Teraz jem autentyczny barszcz. Hahaha. Bardzo smaczny. Tej autentyczności trzeba szukać. Ja gram na bębnach, robię je, tworzę alternatywną kulturę. I każdego dnia czeszę swoją brodę. 







Filip, 20 lat
Chciałbym siedzieć pod palmą i palić marihuanę. Życie to adrenalina, stres i emocje... Ale to tylko część życia. Drugą połową życia powinna być ta palma i relaks. Robię wszystko by osiągnąć dobre proporcje. Poza tym uczę się rysować, żeby być dizajnerem. Czy moim marzeniem jest być dizajnerem? Nie. 












Jurij, 50 lat (po lewej)

O marzenia pytasz? Weź mnie do plecaka i zabierz ze sobą. Co bym robił w Polsce? Twoim mężem był. Nie, żartuję tak tylko. Chyba wolno pożartować, nie? Ja się czuję przede wszystkim ojcem. Bo ja wielkich tytułów nie osiągnąłem, w wojsku nie służyłem bo miałem problem z nogą. Ale mam ośmioro dzieci. Wszystko co robię to robię dla nich. Szósta dziewczynka- Anitka, jest bardzo chora. Teraz ma 14 lat ale wygląda na osiem. Chodzi do szkoły specjalnej. Wiadomo, że człowiek by chciał, żeby jego dzieci były profesorami. Albo lepiej nie, bo by były mądrzejsze od ojca. No Anitka profesorem to na pewno nie będzie. Ja bym się cieszył jakby ona tu mogła kiedyś ze mną, warzywa sprzedawać, ale nie wiadomo czy jej ta epilepsja w ogóle pozwoli na normalne życie. No więc ja wszystkie moje dzieci bardzo kocham, jak masz pięć palców to jednego nie wyróżniasz, prawda? A ja mam osiem palców, że dzieciaki i jeszcze jeden (taki kciuk hahaha) żona i jeden mały, że piesek. Bardzo ich kocham ale chcę, nie chcę, cały czas moje myśli krążą wokół Anitki. Może nie będzie miała takiego życia jak inni i nie zostanie prezydentem ale jestem z tych jej małych sukcesów dumny i ona jest na swój sposób bardzo dobrym dzieckiem. O resztę to ja się nie martwię. Chciałbym, żeby się jakoś tą naszą małą Muchą zajęli, żeby nie skończyła gdzieś samotnie bez rodziny, na garnuszku państwa. Jakbym mógł o coś prosić złotą rybkę, to pierwsza w kolejności o życzenia jest Anitka... Chciałbym też czasem cofnąć czas, do tego jak dzieciaki były małe. Wracałem z pracy a one wszystkie się na mnie wdrapywały i wrzeszczały i się śmiały. Wtedy człowiek tego nie doceniał i się opędzał a teraz za tym tęsknię. 

Siergiej, 32 lata

Chciałbym zrobić taki miecz, który wytrzyma próbę ognia 20 grudnia, gdy będzie koniec świata. Ja już sam go robię. On będzie opleciony moimi włosami i zamoczę go w proszku specjalnej wodzie. Skąd mam specjalna wodę? Z Mekki. Każdy Muzułmanin, musi choć raz w życiu pojechać do Mekki. Ja Muzułmaninem bylem w zeszłym życiu a teraz kim jestem to ci nie powiem, bo się za mało znamy. No a wracając do miecza... Będzie miał rękojeść ze słoniowej kości, całej rzeźbionej w arabskie ornamenty. Jak już skończę to wsiądę na motor, wsadzę szablę za pas i będę bronił wszystkich słabych i biednych. A jak już obronię słabych i biednych to wygram z ciemnymi silami i będzie pora na jakieś nowe marzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz