czwartek, 7 sierpnia 2014

tureckie wesele

Co najlepiej robić po 24 godzinnej podróży? Pewnie położyć się spać. Tak jak Roszek, który kiedy tylko zmieniamy tryb na "w podróży" dosłownie chichocze przez sen:



Tymczasem my zostaliśmy zaproszeni a raczej na siłę wciągnięci, na tureckie wesele. Uwielbiam wesela i gdzie mogę tam na nie zmierzam. 
I w:
Kurdystanie

na Huculszczyźnie

w separatystycznym Naddniestrzu.

Tym razem poza faktem, że muzyka cudna
 

to nie wiele, ze wszystkiego co tu się działo zrozumieliśmy. Może przez zmęczenie. W pewnym momencie pan młody przebrał się w kobiecy strój i zaczął rozbierać wybranych gości (oczywiście tylko mężczyzn!), po czym swoje łupy z namaszczeniem prał. 


A potem mydliny wylewał na głowy golasów (przy ich aprobacie bo było bardzo gorąco).
Takie tam weselne żarty żarciki. 

Co na to panna młoda? 
Nie wiemy, bo przez całą imprezę biedaczka siedziała w aucie i tylko uśmiechnęła się do nas  serdecznie gdy do niego zajrzeliśmy by dać prezenty.


A kto nas wprosił? A gdzie jesteśmy? I co robimy (poza wpraszaniem się na rodzinne imprezy)?
Och, napiszę wkrótce bo póki co tyle się dzieje, że każdej chwili na bycie online szkoda!
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz