wtorek, 27 stycznia 2015

Pamięć i Tolerancja

Biesłan, Halabdża, Auschwitz, Srebrenica... Ważne jest by pamiętać o ludobójstwach. Ważne by w jakiś sposób upamiętniać miejsca w, których do nich doszło.
Ofiarom należy się pamięć.
Fakt, że do takich aktów doszło powinien być przestrogą.

Ale...
Przestrogą jednak nie jest. Kiedy dwa lata temu byłam w muzeum genocydu Ormian, jeden z wpisów w księdze gości o treści "Nigdy więcej! Oby ludzie byli ludźmi" (bodaj po rosyjsku) nosił nad sobą datę 6 kwietnia 1994 roku. Czyli, ze napisano tą notkę dokładnie wtedy kiedy zaczęła się masakra Tutsi w Rwandzie.
Poza tym muzea czy pomniki w takich miejscach, bez głębszej analizy czy komentarza dają ułudę, że to miejsce jest wyjątkowe na tle innych. A skoro jest takie specjalne to nasz zlękniony umysł może pomyśleć "było, minęło, nas nie dotyczy". To się zdarzyło bo ci Turcy (Hutu, Serbowie) to dziki naród. Dlatego, że ten szaleniec Hitler (Saddam Husajn,  Efrain Rios Montt) doszedł do władzy. 
Tymczasem ludobójstwo nie jest czymś dalekim i minionym. Może się zdarzyć tu i teraz, bo stoją za tym głównie takie demony ( emocje doprowadzone do skrajności stają się demonami) jak lęk, złość czy zazdrość. 
Właśnie z takiego punktu wyjścia wyszła idea Muzeum Pamięci i Tolerancji w mieście Meksyk.


Bardzo wysmakowane wizualnie (co może trochę odwracać uwagę od treści), przemyślane, bogate. Jego pierwsza część dotyczy upamiętnienia ofiar XX wieku. Zestawiając obok siebie historie zabitych Ormian, Żydów,  Serbów, gwatemalskich Indian czy Sudańczyków, założyciele Muzeum oddali uniwersalność tych masakr. Dużo tu historii i dużo zdjęć twarzy ofiar. Trochę szokowały obściskujące się wszędzie parki (w sali fotografii zmasakrowanych Kambodżan, jedna całowała się tak namiętnie, że nie zwrócili uwagi kiedy niechcący wjechałam w nich wózkiem). Z drugiej strony nikt nawet nie przewrócił oczami na widok mojego drącego się synka (nie cierpiał, po prostu udawał lwa), więc może i ja powinnam być bardziej tolerancyjna. 


Nie wszystkie ludobójstwa zostały tu upamiętnione, nie ma na przykład słowa o Kurdach. Nic jednak dziwnego. Nigdzie jeszcze nie trafiłam na kompletny spis wszystkich ludobójstw. Wiele wciąż nie zostało oficjalnie uznanych (np. w Timorze Wschodnim czy w Kongu Belgijskim).
Druga część muzeum dotyczy mechanizmów, które do tych tragedii doprowadziły. Poprzez reklamy i nagrania z eksperymentów psychologicznych pokazane jest rodzenie się uprzedzeń.



Ostatnia część dotyczy różnorodności etnicznej Meksyku. Zwrócenie uwagi na zamieszkujących kraj Indian i soczewka (niezbyt ostra) na ich kultury. 
Jedyne co trochę zgrzytało (albo raczej bawiło) to sklepik obok muzeum, w którym sprzedawane są magnesy z różnymi zacnymi cytatami i pluszowy Dalajlama.


 Z drugiej strony nie jest to muzeum antykapitalizmu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz