piątek, 11 września 2015

Ludzie piszą listy i kilka scenek


Wystarczyło się kilka razy (nawet niespecjalnie przecież odkrywczo) wypowiedzieć się na temat uchodźców a ruszyła lawina maili i komentarzy.



fot. Czarli Bajka


Niektóre bardzo ciekawe. Że były chłopak Arab okazał się łachudrą. Że ktoś się zatruł kebabem. Jedna pani nie może wytrzymać ze śmiechu "jak doskonale pasujące do poglądów nazwisko- Ślepowrońska. Hahaha" (że co? Muzułmanie wybiją Ślepowrony? Bo o tym, że mają takie zamiary wobec psów już słyszałam i wydało mi się to na tyle absurdalne, że sama się uśmiechnęłam). Za mniej dowcipne uważam "Nabij swoje dziecko na pal. ISIS i tak to wcześniej czy później zrobi". Plus oczywiście masa filmików z internetu, na których jacyś kretyni się biją i pytanie: "Co Ty na to?". Ciekawa jestem jakie listy dostają ludzie, którzy zajmują się tematem na poważniej.


Początkowo starałam się odpowiadać. Bo dialog jest ważny, nie? Z czasem stwierdziłam, że nikt tak na prawdę tej odpowiedzi nie oczekuje. Na co więc liczy adresat? Do czego chce mnie przekonać? I po co? 

Ja już wiem, że będzie trudno. 

Wydaje mi się, że najlepiej jest wspierać ich sytuację na bliskim wschodzie, bo tam koszty utrzymania są mniejsze, kultura bliższa et.cet. To oczywiście nie takie proste bo uciekają z tych terenów również z powodu zmian klimatycznych.
Wiem również,  że uchodźcy są w Europie faktem, więc nakręcanie się nic nie pomoże. Jeśli przywitamy ich kamieniami to będzie gorzej niż jak chlebem i solą. Jasne, nie?

fot. Czarli Bajka

Ale już dość tych moich oczywistości. Ciężko odnieść mi się do prognoz bo żadna ze mnie pogodynka, prorok ni specjalista od islamu. Nie analiz czy filozofowania szukają ludzie. Internet żyje filmikami i króciutkimi historyjkami. Uchodźcy wyrzucający wodę na tory. Tłum chłopaków w Turcji, którzy drą się i rozbijają okna. I tak dalej.

Skoro to takie proste, nie trzeba się silić na analizę, szersze tło czy kontekst to żałuję, że sama nie kręciłam filmików kiedy byłam w Iraku, Turcji, Serbii czy Budapeszcie.

  • Śpiwór i czekolada
Weszłam z Rochem na dworzec. Mojemu synkowi świecą się oczy, cały aż się wyrywa. Zobaczył automat ze słodyczami. Ale ja (co powszechnie wiadomo) jestem wyrodną matką i nie chcę go karmić cukrem. A nawet gdybym takową nie była to i tak nie mam węgierskich monet. Zamiast się więc zajmować biedną dzieciną zaczęłam szukać osoby, której mogę podarować śpiwór. Mieliśmy bowiem jeden nadprogramowy i postanowiliśmy go dać uchodźcy. Wybór padł na jakiegoś pana. Miło podziękował, odeszłam usiąść z Rochem na ławce. Po chwili znalazł mnie. Kupił ( w tym diabelskim aparacie) mleko kakaowe i czekoladę. Roch dłuuugo przesyłał panu Arze buziaki.
  • Do dziecka wracaj!

Idziemy sobie po Serbii, wracamy z restauracji. Potwornie pada, wieje. Zaraz będzie burza. Pod lichym daszkiem na chodniku siedzi grupa uchodźców. "Salam Alejkum", "Salam Alejkum" odpowiadają z uśmiechem mimo, że za wesoło to im pewnie nie jest. No i mi w sumie też. Ja sobie wróciłam do hostelu a ich żaden nie przyjmie bo są nielegalni. Co tu zrobić? Przed podróżą zaprzyjaźniona rodzina Romów podarowała nam gigantyczną wałówę: jajka, miód, czekolada, jogurciki dla Roszka... Odrzucamy kiełbasę i niesiemy wiktuały naszym nowym znajomym. Chwilę rozmawiamy, nawet żartujemy, nagle jeden poważnie pyta: "Czy ty poprzednio nie prowadziłaś wózka?" "No tak, teraz z moim synkiem została koleżanka". "To co tu z nami stoisz! Wracaj do dziecka! Dziecko najważniejsze."


(Obrazek na ścianie w szkole dla niesłyszących dzieci w Erbilu)
  • Talibowie
Pociąg z Macedonii. Pomagamy wejść do pociągu jakiemuś mężczyźnie na wózku. Razem z siostrą i szwagrem (oni nie mogą pomóc bo na rękach trzymają malutkie córeczki) chce się przenieść do Serbii. Nagle, w środku nocy wchodzi ktoś (nie wiem, konduktor, straż graniczna czy kto tam) i prosi rodzinę aby wyszła na peron z bagażami. "Bo coś trzeba sprawdzić. "Tak, tak inwalida może zostać". Zatem wychodzą i... Nagle pociąg rusza. Wykiwali ich. Zostawili na środku pola rodzinę z dziećmi. A w pociągu człowieka na wózku, bez bagażu, bez pieniędzy. Gadamy z nim bo tylko to możemy zrobić (poza kupnem biletu). Od razu pierwsze co robi to częstuje nas swoim chlebem i tuszonką. Tylko to mu zostało (poza wózkiem) a on się dzieli! "Czemu tak postąpili z pana rodziną?". "Nie wiem. Może dlatego, że jestem Romem?" - mówi cicho a jego smutne, smutne oczy świdrują mi mózg do tej pory. "Romów nikt nie lubi. Co innego tych uchodźców."- wskazuje głową na przedział za nami, w którym siedzi grupa z Syrii i Afganistanu". "Talibowie!"- prycha.
Kto się pierwszy rzucił aby mu pomóc wyjść z pociągu? Wziął na ręce i delikatnie wyniósł na peron? "Talibowie" rzecz jasna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz