środa, 11 listopada 2015

Przez żołądek do zmiany społecznej

Kiedy wgryzam się w chrupiącą piętkę chleba albo smaruję naleśnika dżemem, wstyd się przyznać bracie ale rzadko kiedy myślę o tym, że jedzenie to potężny nośnik zmiany społecznej.
A przecież, zdaniem wielu, gdyby nie pewno rajskie jabłuszko w ogóle nie byłoby zmian.
                       
Najlepiej ujął to wietnamsko amerykański poeta Linh Dinh:

Jedząc smażonego kurczaka
Ciężko mi się do tego przyznać bracie, ale są takie chwile
Kiedy jem smażonego kurczaka
Kiedy nie myślę o niczym innym tylko o smażonym kurczaku
Kiedy zupełnie zapominam o mojej rodzinie, honorze i kraju,
Różnych zobowiązaniach, które na mnie ciążą,
Moich dawnych upokorzeniach i przyszłych zbrodniach-
Krótko mówiąc o wszystkim poza chrupiącą skórką na moim smażonym kurczaku.
Ale nie jestem zupełnie zły, są też chwile
Kiedy będę odmawiał lizania lub połykania wszystkiego
Co nie jest ogólnie dostępne dla ludzkości.

(Co jest, kiedy o tym myślisz, absolutnie niczym)
I bez wątpienia właśnie dlatego jabłka wywołują rozruchy
A mięso przynosi upokorzenia
A każdy haust powietrza
Wypełnia płuca prochem i dymem.

Linh Dinh
(“Eating Fried Chicken” z tomu American Tatts z 2005 roku)

Naprawdę dziwi mnie, że nie ma zajęć z gotowania w szkole. Nie tyle po to by nauczyć się robić bigos czy łazanki ale przecież to świetny sposób do budowania dumy narodowej (więcej osób lubi jeść niż poezję). 
Jak również:
Droga do zainteresowania innymi kulturami.
Punkt wyjścia do rozbudzenia wrażliwości dla zwierząt i problemów globalnych.
A zamiast zakazywania drożdżówki w szkole dzieci mogłyby same przygotowywać pyszne i zdrowe śniadania.
Ale co tam.
Dziś o tym co mnie interesuje najbardziej. Czyli o stole jako o miejscu spotkań. Już tu pisałam nie raz o pizzerii Dwie Dłonie prowadzonej przez środowisko głuchych, o stambulskim Down Caffe, spotkaniach nad talerzami z uchodźcami w Warszawie i w Turcji.
Dziś moje najnowsze odkrycia.
Cafe Żytnia- spotkaj się z bezdomnymi


Postanowiłam zorganizować spotkanie dla wszystkich sąsiadów z mojego osiedla- przy grzanym winie.
- Nie radzę pani, tu mieszka element. Tylko się pani sparzy.- zagaiła starsza pani widząc jak naklejam ogłoszenie na drzwiach jej klatki. Tymczasem...
Przyszło mnóstwo fascynujących ludzi m.in. muzyk jazzowy, który prowadzi kawiarnię dla bezdomnych. W
pierwszej chwili takie hasło wzbudziło moją wątpliwość - jak to czy oni potrzebują osobnej kawiarni? Ano tak, bo z większości są wypraszani albo sami obawiają się wejść. Poza tym czemu garkuchnia czy noclegownia nie wzbudziłaby takiego oporu? To taki bardziej dom kultury działający przy ośrodku Caritasu, w którym wszyscy goście mogą spędzić czas i się dokulturalnić- przychodzą nie tylko bezdomni. Bezpieczne miejsce, często etap przed wchodzeniem w resztę świata (w tym inne kawiarnie). Przynajmniej ja tak to widzę, nie do końca był czas aby porozmawiać o założeniach ale zapraszam do poczytania na ich STRONIE.

Życie jest Fajne- poznaj świat nieneurotypowy


Powstaje miejsce prawdziwej pracy dla autystów. Bez biadolenia, pokazujące, że autystyczny świat może być fajny a na pewno ciekawy. Nie jest to kolejny ośrodek czy świetlica dla osób z autyzmem i z innymi problemami, ale miejsce do spotkań takich jakie my znamy, gdzie nawiązujemy kontakty, żartujemy, odpoczywamy, śmiejemy się. Obecnie kawiarnia jest dopiero w fazie budowy, więc można dołożyć swoją CEGIEŁKĘ. Jeśli nie chcecie wesprzeć finansowo (choć polecam bo i nagrody super) to będę bardzo wdzięczna za wsparcie mentalne: zastanówcie się czy nie znacie kogoś w mediach, kto mógłby o Życie jest Fajne napisać. To taka dobra idea, pomóżcie ją wypromować. Mam nadzieje, że w przyszłości, takie inicjatywy staną się wzorcowe dla innych grup społecznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz